Wczoraj szedłem późnym wieczorem sobie Mirkowską w Konstancinie.
W pewnym momencie zobaczyłem w rozgrzebanej remontem ziemi coś dziwnego.
Podszedłem bliżej. Co u licha? Kosmita czy co?
Zrobiłem zdjęcie. Bałem się. Zmyłem się stamtąd jak najszybciej. Po drodze minęły mnie czarne samochody. Z napisami ŻW.